Trwa proces w sprawie zabójstwa 20-letniej studentki
21-letnia Patrycja S. oskarżona o zabójstwo koleżanki ze studiów pozostaje niewzruszona. Nie reagowała, gdy zalana łzami matka zamordowanej dziewczyny podczas poprzedniej rozprawy krzyczała do niej: „Jak mogłaś to zrobić mojemu dziecku?”. Nie reagowała też wczoraj, gdy to jej matce załamywał się głos, a nawet kiedy źle się poczuła
Proces w tej bulwersującej sprawie toczy się w kieleckim Sądzie Okręgowym. Patrycja oskarżona jest o to, że z zimną krwią zamordowała swoją koleżankę – 20-letnią Justynę. Dziewczyna miała na ciele aż 139 ran. Jej zwłoki znaleziono w Wielki Piątek ubiegłego roku w tzw. lasku winiarskim koło Buska Zdroju. Motywem zbrodni miało być to, że dwa miesiące wcześniej Patrycja ukradła Justynie kartę bankomatową i wypłaciła z niej ponad 5 tys. zł. Gdy sprawa się wydała, między dziewczynami doszło do szarpaniny. Patrycja przyznaje się tylko do bójki. Utrzymuje, że nie zabiła koleżanki.
Wczoraj przed sądem przesłuchiwana była m.in. jej matka. Sąd miał wątpliwości co do jej zeznań. Mówiła m.in., że policjanci podczas przeszukania nie zabrali kurtki dżinsowej Patrycji, w którą jej zdaniem miała być ubrana tragicznego dnia, że kurtka wisi w domu, w szafie. Na poprzedniej rozprawie mówiła natomiast, że tej kurtki nie ma w domu, że jest w areszcie albo na policji. Patrycja z kolei twierdziła, że nie miała jej wtedy na sobie, na co matka, że właściwie nie pamięta czy córka była wtedy w tę kurtkę ubrana.
Inna rozbieżność dotyczyła rozmowy z Patrycją w wieczór, kiedy zamordowana została Justyna. W śledztwie kobieta powiedziała, że rozmawiała chwilę z córką, gdy ta wróciła w nocy do domu. Wczoraj z kolei, że na pewno nie było tej rozmowy.
Kobieta opowiadała też o pierwszym widzeniu z córką po jej aresztowaniu. – Powiedziała wtedy: „Mamo, tu jest tak ciężko, ale jeśli uważasz, że to zrobiłam to nie przyjeżdżaj” – relacjonowała. Gdy załamywał jej się glos, Patrycja pozostawała niewzruszona. Na jej twarzy nie było widać żadnych emocji, nawet gdy matka źle się poczuła.
Nie reagowała też na poprzedniej rozprawie, gdy matka Justyny krzyczała do niej: „Jak mogłaś to zrobić mojemu dziecku? Za co? Co ona ci zrobiła?„.
Wczoraj sąd zdecydował, że zeznań nie będzie składał chłopak Patrycji. Maciej N. sam złożył taki wniosek, tłumacząc, że jest osobą najbliższą oskarżonej. Mają syna, który urodził się w areszcie, i mimo okoliczności chce się ożenić z Patrycją. Jest on bardzo istotnym świadkiem, bo tragicznego dnia przyjechał po nią po tym jak pokłóciła się z koleżanką. Zawiózł do knajpy w Pińczowie, gdzie w toalecie umyła zakrwawione ręce, a potem odwiózł ją do domu.
Sędzia Alina Bojara zaznaczyła wczoraj, że sądowi trudno jest zweryfikować, czy rzeczywiście są sobie bliscy i że postanowienie o zwolnieniu od składania zeznań może ulec zmianie.
Maciej N. prawnie nie jest jeszcze ojcem dziecka Patrycji, wniosek do urzędu złożył dopiero 7 czerwca. Nie skorzystał też z widzenia z nią i dzieckiem, a do aresztu wysłał jeden list i jedną kartkę. Twierdzi, że ograniczenie kontaktów sugerował prokurator. Wczoraj, kiedy policjanci prowadzili Patrycję korytarzem do sali rozpraw, nawet nie spojrzała ona na swojego chłopaka.