Serwis Internetowy Miasta Pińczów

XII Bieg na Grochowiska im. Andrzeja Dziubińskiego zakończony

1 komentarz

Pierwsza bitwa insurekcji kościuszkowskiej pod Kozubowem

30 listopada 2012 | , | Wyświetleń: 1 137

Fragment niepublikowanej książki Tomasza Jaklewicza o dawnym Ponidziu, przypominający pierwszą bitwę insurekcji kościuszkowskiej pod Kozubowem.


Warto zaznaczyć, że pierwsze działania przygotowujące insurekcję kościuszkowską, która miała zacząć się pokonaniem garnizonu rosyjskiego w Krakowie, miały miejsce znacznie wcześniej w Pińczowie: „Termin powstania na dzień 19 listopada 1793 r między związkowymi był umówiony. Poprzedziły go tajemne schadzki i zjazdy po całym kraju. Między innymi Krakowianie zjeżdżali się do Pińczowa. Najgorliwiej na tych zebraniach się przewodził Rożniecki, natenczas porucznik w brygadzie kawal. narodowej Jana Potockiego, dowodzonej przez wicebrygadyera Maneta, ów Rożniecki co za czasów W Księcia był tak dzielnem narzędziem do prześladowania uczuć patryotycznych. Celem tych narad było opanowanie Krakowa, gdzie na załodze stał półkownik Łykoszyn z batalionem piechoty szwadronem smoleńskiego dragońskiego pułku i dwoma sotniami kozaków. Wypadało rozbroić nieprzyjaciela i zabrać mu dwie armatki polowe stojące w rynku któreby się powstańcom w początkach wielce przydały.”


Pułkownik Łykoszyn stacjonował na Rynku Głównym w kamienicy Wojczyńskiego na rogu ulicy Brackiej, z dwoma kompaniami muszkieterów pułku nowogrodzkiego, jednym szwadronem pułku dragonów smoleńskich, z trzydziestoma dońskimi kozakami, w sumie około 300 żołnierzy i dwoma trzyfuntowymi armatkami. Opracowany został plan napaści na Łykoszyna w Krakowie, który wykonać miało stu żołnierzy drugiego batalionu regimentu Wodzickiego stacjonującego w Radomiu. Żołnierze mieli ukryć broń pod drzewem opałowym. Przed odwachem wojsk Łykoszyna pierwsza fura miała się zatrzymać pod pozorem złamania osi. Wtedy Polacy mieli rozbroić zaskoczonych Rosjan.


 Jednak Łykoszyn, wykonując rozkazy zwierzchników, które otrzymał 22 marca wieczorem, opuścił Kraków wcześniej.  Już o godzinie piątej rano następnego dnia, wezwał prezydenta Krakowa Lichockiego, który minął się z komendantową Łykoszynową „w kolasie już z kamienicy wyjeżdżającą”. Rosjanin zostawił klucze od pustego magazynu wojskowego prezydentowi miasta Lichockiemu, a także dwie książki: „Ten mi tylko oddał 2 książki niemieckie dla wręczenia ich JM P Heppenowi, które on mu do czytania pożyczył, klucz także oddał Zaydlerowi od pustego magazynu i wyrzekł do mnie tylko te słowa: bywaj zdrów kochany prezydencie, a daleko ztąd do Pińczowa, którędy trakt i czy tam dociągnę na południe. Wtem ja skłoniwszy mu się wyszedłem, a on wpadł na konia.” Łykoszyn wyjechał Sławkowską Bramą na czele szwadronu.


Kościuszko, który wjechał do Krakowa 24 marca, jeszcze przed złożeniem przysięgi na Rynku Krakowskim, swoim pierwszym rozkazem, jako Najwyższy Naczelnik  Siły Zbrojnej Narodowej, rozkazał natychmiast ścigać Łykoszyna wicebrygadierowi Ludwikowi Manget.  Feliks Koneczny tak opisał to zdarzenie: „Tymczasem próbował zatrzymać Łykoszyna w pochodzie na Pińczów wicebrygadyer Manget, a przez niesforność (nieczekając na odkomenderowany przez Wodzickiego oddział posiłkowy) i popisowa, niekarną zuchwałość pokpił pod Kozubowem o półtorej mili od Pińczowa i po wtóre pod Opatowem.” Oddział posiłkowy od gen. Józefa Wodzickiego o którym wspmina Koneczny liczył sto ludzi piechoty. Z całą pewnością przesunął by szalę bitwy pod Kozubowem na korzyść polską.


Tak doszło do pierwszej potyczki powstania kościuszkowskiego, która odbyła się na ziemi pińczowskiej. Warto dlatego nieco obszerniej ją opisać. Rosyjski generał Heinrich Pistor opisuje te wydarzenia dość nieściśle, błędnie oceniając odległości między miejscowościami, czy np. podając niedokładne odczytaną  nazwę Kozubowa jako Jusupow, co z kolei tłumacz skojarzył jako Jędrzejów: „Oddział nasz pod komendą podpułkownika Łykoszyna, maszerując z Krakowa spotkał w drodze do Radomia brygadę Walewskiego, która się była zgromadziła w Pińczowie, pod pozorem iż chce dokonać przepisane zmniejszenie kadrów. Dnia (14) 25 marca wice brygadier Manchet, komenderujący tą brygadą podsunął się z 7 szwadronami i kompanią pułku Wodzickiego w celu uderzenia na oddział pod Jusupowem  czyli Jędrzejowem, o dwie mile od Pińczowa. Nieprzyjaciel chociaż znacznie silniejszy nie mógł zaczepić naszego oddziału, jednakże podpułkownik Łykoszyn uznał za swój obowiązek zwrócenia się ku Opatowu. Miał on nadzieję ze znajdzie jeszcze oddział który tam stał, lecz podpułkownik Ekespar był już w drodze do Radomia. Od Jędrzejowa aż do Opatowa oddział krakowski był nieustannie otaczany i niepokojony przez brygadę Walewskiego. Gdyby batalion Ożarowskiego mający właśnie iść ku Krakowu, a który stał w Sandomirzu i Zawichoście był nadszedł na czas, byłby nasz oddział wielką poniósł klęskę. Szczęśliwie z tego wybawiony został w drodze z Opatowa do Ostrowca, gdzie podpułkownik Łykoszyn dowiedział się iz korpus lubelski w małej odległości od niego.(…)  Tego samego dnia korpus lubelski złączony z oddziałem z Krakowa, udał się w pochód ku Opatowu, gdzie jeszcze zastał brygadę Wawelskiego, uderzył na nią pobił i ścigał ją aż do Iwanisk o 2 mile od Opatowa.”


Bartłomiej Szyndler o wiele precyzyjniej opisał te wydarzenia wysuwając na pierwszy plan wicebrygadiera Mangeta,  gdyż choć brygadier Adam Walewski był szefem II Brygady, lecz od 1793r. po jego wyjeździe do Włoch, faktyczne dowództwo objął Manget : „Po otrzymaniu rozkazu Manget rzucił się w pościg za Łykoszynem z II Brygada Małopolską w sile 600 szabel i dopadł go w nocy 25 marca w Kozubowie, na kwaterach w miejscowym folwarku. Rano Polacy niespodziewanie zaatakowali piechotę rosyjską, która rozpierzchła się i ukryła pod wozami. Żołnierze  rosyjscy szybko jednak się zorientowali, że siła atakującej ich kawalerii jest niewielka, opanowali więc strach i chwyciwszy za broń ruszyli do kontrataku, wypierając polskich kawalerzystów z folwarku.”


 Następnie Rosjanie przeprawili się przez most na rzeczce Mozgawie wkraczając na gościniec prowadzący do Nowego Korczyna. Manget nie atakował tu Rosjan, bowiem kawaleria nie mogła przedrzeć się przez błotnistą łąkę z płynącą jej środkiem rzeką. Most zaś był obsadzony dwoma armatkami które przywitały Polaków salwą.
W przypisach do pamiętników Filipa Lichockiego prezydenta Krakowa w epoce, podany jest dokładny opis potyczki pod Kozubowem.  Główny budynek folwarku, gdzie stacjonował Łykoszyn stał na wzgórzu. Kozacy, nawet nie rozstawiwszy straży, stacjonowali opodal  w stodołach dworskich, tam też znajdowało się dwie armaty i sto wozów z którymi Łykoszyn ruszył z Krakowa. Prawie do podwórza folwarku prowadził głęboki wąwóz.


Manget próbował zastosować fortel. Dla zamaskowania swych zamiarów wysłał swego przedstawiciela z dwudziestoma ludźmi z nieistotną informacją dla Łykoszyna. Głównym zadaniem wysłanych  Polaków było niespodziewanie zaatakować Rosjan, Manget zaś miał uderzyć wykorzystując wywołane zamieszanie. Wysłannik Mangeta wykonał zadanie.: „Że zaś ten wąwóz dopiero na podwórzu się kończył wróciwszy do Łykoszyua cwałem przypuścił do ataku i w mgnieniu oka, niezostawiwszy Moskalom czasu do wystrzału, zaczął ich rąbać. Moskale w nagłem przerażeniu, porzuciwszy po większej części broń, schronili się pod swoje powózki, które jeszcze niebyły zaprzężone. Pocztowi zaś zapewnieni, że za nimi Manget postępuje rzucili się na powózki bogato naładowane i zaczęli je pozsiadawszy z koni rozrywać. Drugi oddział pod innym namiestnikiem wpadł do gumien, zabrał pojone konie a pozostałych przy nich dragonach rąbać zaczął.”


W tym czasie na folwarku oficerowie rosyjscy podejmowani byli śniadaniem przez Lenartowicza, rachmistrza margrabiego Wielopolskiego. Gdy Lenartowicz zorientował się, że Rosjanie są atakowani, ze szpadą w ręku wezwał oficerów rosyjskich do poddania się, co też uczynili.  W tym czasie: „…w kilka minut ukryta pod powózkami piechota zobaczywszy tylko garstkę naszych, którym Manget na sukurs nie spieszył, z pod powózek do rabujących strzelać zaczęła, a trzech ubiwszy, reszta jak mogła z namiestnikiem na wszystkie strony uciekała. To samo stało się z oddziałem w gumnie będącym i dopiero wtenczas Manget z całą brygadą pokazał się na górze.”  Kozacy dali ognia z armatek  i zaczęli się wycofywać.
Drogo za swą odwagę zapłacił Lenartowicz: „Ów biedny Lenartowicz ciężko przypłacił odwagę swoją. Oficerowie ochłonąwszy z pierwszego przestrachu rzucili się na niego, wypchnęli na podwórze, kłuli bagnetami, rąbali pałaszami, a sam Łykoszyn wyostrzonym pałaszem zdjął mu czaszkę z czupryną, zostawiając go żołnierstwu, które się z kwadrans nad nim pastwiło, włócząc ciało po podwórcu pełnym pyłu. Ten to pył zatamował mu krew z ran płynącą. Nazajutrz wezwany na pogrzeb jego ksiądz z Młodzów, jako parafialnego kościoła, pokropił ciało i wtedy ktoś spostrzegł że Lenartowicz palcem ruszył. W skok wyprawiono po chirurgów do Pińczowa, którzy przybywszy powrócili go do życia i zaczęli pielęgnować pokrywając odciętą czaszkę złotą blachą. W pól roku przyszedł zupełnie do zdrowia i żył jeszcze lat sześć.”


Nie tracąc czasu, po tym zajściu: „…wyruszył Łykoszyn w szyku bojowym z folwarku i armatki swoje zatoczywszy na most wysłał na harc dragonów. To samo zrobił Manget. Moskale dawszy kilka razy ognia z dział spędzili naszych harcowników, a sami rozpoczęli pochód gościńcem prowadzącym do Nowego Miasta. Niedobitki Kozaków których nasi spalili w kozubowskiej karczmie szły w przedniej straży, za nimi pól batalionu, następnie powózki, a temi drugie pól batalionu, a całą kolumnę zamykały dragony. Droga ich prowadziła za Chroberz, Rudawę, Nieprowice i Niegosławice. Marsz był powolny z powodu licznych i obładowanych powózek.”
Manget tymczasem ścigał Łykoszyna najwięcej dla łupu na tychże powózkach:„ Gdy się wysunęli w pola dopiero ruszył za niemi Manget, więcej w celu uchwycenia zdobyczy jak zniesienia nieprzyjaciela, przyszedł mu też żal ale niewczesny że niewziął owych stu greuadyerów wykomenderowanych przez jenerała Wodzickiego. Jakoż przez całą drogę ucierał się tylko z dragonami, których rozproszywszy urwał był ze 40 powózek wraz z żoną Łykoszyna oraz narabowanemi srebrami i iunemi ruchomościami, dla eskortowania których do Pińczowa znaczną część kawaleryi swojej poświęcił.”


Hrabia  Stanisław Wodzicki w swych wspomnieniach z epoki opisuje entuzjazm i ofiarność związane z wybuchem Insurekcji Kościuszkowskiej. Także i przebieg tej mało znanej bitwy z Moskalami pod Kozubowem, w której miał okazję po części uczestniczyć. Pisze, że po bitwie Łykoszyn: „…w rejteradzie swojej dopuszczał się niesłychanych nadużyć i okrucieństw. W Rudawie Kozactwo dzieci brało na spisy i do palących budynków wrzucało, W Nieprowicach mordowało kto się tylko nawinął; dworskie gumna puścili z dymem.” Kozacy wywierali w ten sposób pomstę, za  śmierć swych towarzyszy spalonych podczas potyczki w karczmie, w Kozubowie.


W kronice klasztornej na Mirowie, 26 marca, odnotowano, że: „Ks. Daniecki, komendarz, przyprowadził do nas ciało Józefa Niewiarowskiego, żołnierza Brygady Narodowej. (…) Zmarły poległ w starciu z wojskiem Imperatorowej Rosji w Kozubowie.” Tymczasem urzędowy raport rosyjski odnośnie tej potyczki, ogłoszony w Gazecie Krajowej nr 27 z 1794r. chwali Łykoszyna, że dał dowody wielkiego męstwa odparłszy przeważające siły nieprzyjaciela, zabijając przy tym sześćdziesięciu Polaków.


Mangetowi udało się dopaść Rosjan pod Chrobrzem i odbić im 40 taborowych wozów ze srebrami, bronią, kasą z 80 tysiącami złotych, sprzętami oraz żoną Łykoszyna jadącą powozem. Kozacy utracili  także 38 karabinów, 32 konie. Cztery wozy z bronią odesłał Manget do Krakowa, resztę zaś pod eskortą dwu szwadronów, do Pińczowa z zamiarem przywłaszczenia tej zdobyczy. Manget słynął z zamiłowania do pieniędzy, posuwał się nawet do tego, że przywłaszczał sobie pieniądze z kasy brygady.


Ze  wszystkich utraconych łupów, Łykoszynowi udało się odbić tylko żonę, dopiero 29 marca w bitwie pod Opatowem.  Ponadto wziął do niewoli porucznika, dwóch namiestników i 65 szeregowców. W swej korespondencji wspomina o tym Ludwik Buchholtz dyplomata pruski przebywający w Warszawie w okresie powstania kościuszkowskiego: „(…) już wczoraj rano brygada Walewskiego, którą się zalicza do tej liczby, została całkowicie rozbita koło Opatowa przez generała  Rachmanowa. Brygadier Manget dowodził tą brygadą, ale zarówno on jak i podległy mu major byli jednymi z pierwszych, którzy zbiegli. Rosjanie  rozbijając tą brygadę, wzięli do niewoli 70 żołnierzy i jednego oficera oraz zabili  113 żołnierzy i jednego oficera.” Łykoszyn spotkał się pod Opatowem z nadciągającym korpusem lubelskim Rachmanowa: „ a wtedy kawaleria Mangeta chociaż walczyła zsiadłszy z koni została wypartą z miasta i odparta aż za Iwaniska d.29 marca.” Rosjanie ścigali Mangeta aż do Pińczowa.


30 marca w Pińczowie nastąpiło połączenie I Wielkopolskiej Brygady Kawalerii Narodowej Madalińskiego i II Małopolskiej Brygady Kawalerii Narodowej Mangeta tworzące tzw. grupę pińczowską. II Małopolska Brygada Kawalerii Narodowej po kampanii 1789 r. skierowana została na leże w okolicach Pińczowa.


Pod Pińczowem doszło w tym czasie do kolejnych potyczek wojsk Mangeta i Madalińskiego z Rosjanami. Kazimierz Bartoszewicz pisze o tym, cytując ówczesny raport wojskowy: „Forpoczty Madalińskiego – uganiały się nieco – z następującym nieprzyjacielem-przy czym nasi stracili kilku strzelców, – których komenda dorachować się nie może-.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Masz pytania? Napisz do nas:
redakcja@pinczow.com