



Fragment niepublikowanej książki Tomasza Jaklewicza o dawnym Ponidziu
Ks. Władysław Siarkowski od 1877 roku proboszcz parafii w Kijach, opisując różne zwyczaje i obrzędy regionu pińczowskiego uważał, że w okolicach Pińczowa jest mniej, jak to ujął zabobonów, niż gdzie indziej. Uzasadnienie tego zjawiska polegało: „…na większej oświacie ludu powiatu pińczowskiego…” Czy akurat miał ksiądz Siarkowski w tym uzasadnieniu rację, jest to sprawa dyskusyjna, gdyż znalazłoby się bardzo wiele argumentów przeciwko jego tezie. Wszak sam prof. Feliks Koneczny, z szokiem zaznaczył w swym epokowym dziele ”Polska w kulturze powszechnej”, że Pińczów przewyższył wszystkie miasta Królestwa, a może i świata pod względem ciemnoty oświatowej.
Ksiądz Siarkowski w swojej pracy: „Materiały do etnografii ludu Polskiego z okolic Pińczowa” wśród zabobonów owczarzy, pszczelarzy, kowali, skrzypków, cieśli i kołodziei, opisał na samym początku opracowania, zwyczaje wigilijne wsi podpińczowskich.
Wigilia Bożego Narodzenia jest momentem przełomowym całego roku. Była to pora na Ponidziu, gdy od prapogańskich czasów ludzie z obawą patrzyli w niebo, czy coraz krócej goszczące na nim słońce, znów wzejdzie. A gdy tak się działo, oznaczało to, że nadszedł czas odcięcia się od wszystkiego złego, niedoskonałego i wejścia w czas lepszy i doskonalszy. Wigilijna wieczerza a potem Pasterka była tym momentem przełomowym. W tę noc starano się nie wychodzić z domów aż do Pasterki, która jeszcze podkreślała niezwykłość tej jedynej w roku nocy gdy prawa natury ulegają zawieszeniu, zwierzęta mówią, duchy przybywają: „ ogień krzepnie, blask ciemnieje, ma granice Nieskończony…..” Choinka, symbol drzewa życia, otwierający Biblię w opisie raju, który powróci w ostatniej księdze biblijnej : w Apokalipsie: „ ku uzdrowieniu narodów”, stała w każdej chałupie.
W izbie stawiano snop słomy co miało upodabniać ją do stajenki w Betlejem. Na stole kładziono siano. We wsiach podpińczowskich do potraw wigilijnych dodawano :” …z każdego rodzaju zboża i owoców” by nie brakło jedzenia przez cały rok. Na stole stawiano chleb dla Pana Jezusa, który: „…przyjdzie po północy, po kolędzie” nie zapominano i o koziku, by miał czym ukroić kromkę.
W okolicach Pińczowa w dzień Bożego Narodzenia zrywano gałązkę wiśni, którą wsadzano do wody, by w święto Trzech Króli sprawdzić czy puściła listki z czego wnioskowano o urodzaju owoców. Należało stać wcześnie z łóżka, do wody po umyciu wrzucić pieniążek by ich nie brakło cały rok.
Nie wszystkie obrzędy były tak idylliczne np. w tym dniu należało śmieci wyrzucić pod dom sąsiada by pchły przeniosły się właśnie tam. Złodzieje w tym czasie byli szczególnie zuchwali i aktywni, by wiodło się im w ich procederze cały rok. Chorych i słabych do domu nie wpuszczano, by nie wnieśli ze sobą choroby.
Dziewczęta i chłopcy wróżyli sobie matrymonialną przyszłość z prostych czynności jak zbieranie drew w drwalni, zamiatanie, liczenia kołków w płocie. Gospodarze dawali bydłu opłatki z rutą i zawiadamiali zwierzęta o narodzinach Chrystusa.
Nie wolno było jeść kartofli i używać pieprzu, aby nie dostać wrzodów i by cały rok nie był palący i gorzki. Potrawy wigilijne z kapusty, grochu, grzybów, chrzanu, maku czy miodu – miały znaczenie magiczne. Jest to jedzenie wspierające witalność, leczące – w ten sposób symbolicznie próbowano zagrodzić drogę śmierci.
Połączenie w tym dniu praktyk wróżebnych z religijną atmosferą Wigilii wskazuje, że naszym pradziadom, w życiu nie chodziło wyłącznie o pomyślność w polu i zarobek. Nie byli wyłącznie przyziemnymi materialistami. Pojednanie z przyrodą, poprzez danie psu i bydłu kawałka strucli z opłatkiem wypieczonym z rutą i ogłoszenie im: „Chrystus się nam narodził” doświadczenie zbawienia zakładało wzajemną życzliwość ludzi i natury, a czas Wigilii był czasem zadumy, refleksji nad własnym życiem, czy też samym zbawieniem.