Serwis Internetowy Miasta Pińczów

 XII Bieg na Grochowiska – zaproszenie

0 komentarzy

Ostatnie dni Żydów w Pińczowie podczas okupacji – cd.

25 stycznia 2013 | , | Wyświetleń: 3 464

 Ciąg dalszy: – Ostatnie dni Żydów w Pińczowie podczas okupacji – w oparciu o wspomnienia Stanisława Jaklewicza.



Niektórzy pińczowianie, mimo zagrożenia karą śmierci, również penetrowali  pożydowskie domy. Znaleźli kosztowności. Gdy wiadomość o tym dotarła do żandarmów, ci biciem  wymusili ich zwrot, życie wielkodusznie im darowano. Inni „poszukiwacze” przezorniejsi, nie chwalili się tak zdobyczami.


Wiele pińczowskich Żydów ukrywało się  w okolicznych wsiach, lasach. W miejscu zwanym Zakamień, koło Bogucic, u chłopa  Adamczyka ukrywało się w bunkrze pod stodołą około dziesięciu Żydów, w tym rodzina garbarza z Pińczowa nazwiskiem Rojt. Wszystkich zamordowali żandarmi z Buska. Rankiem po wyjściu z domu słyszałem jak za horyzontu z nieodległego Zakamienia niesie się odgłos strzałów. Zakopano ich w lesie boguckim. Właściwie tylko przysypano trochę ziemią. Lisy potem kopały w tym miejscu i choć przysypano potem to miejsce nową warstwą ziemi, przechodząc tamtędy natknąłem się na obgryzioną rękę ludzką wystającą z opadłych liści. Nie mogłem tak tego zostawić. Właściciele młynka wodnego z Pińczowa Rozencwejgowie, ich  dwie córki, syn ukrywali się w lesie pod Grochowiskami, tam ich też zastrzelono.


W Pińczowie  ocalał wraz z rodziną  rabin żydowski Rapaport Szabse. Był to postawny, dobrze zbudowany mężczyzna miał syna i córki. Mieszkał na terenie dzisiejszego osiedla Nowy Świat w domu Wilczyńskich mojej matki. Dom Wilczyńskich gulonów pińczowskich stał dokładanie tam gdzie dziś stoi blok nr 24.  Dom był budynkiem długim parterowym. Był  podzielony na dwie części. W jednej z nich mieszkał rabin. Całe domostwo Wilczyńskich otoczone było wysokim murem wewnątrz którego   znajdowała się duża stodoła budynki gospodarcze, spore podwórze i ogród.


 Gdy po rabina przyszli żandarmi niemieccy okazał on dokumenty mówiące, że jest obywatelem  Paragwaju tak jak i jego rodzina. Papiery przyszły pocztą kilka dni przed wysiedleniem Żydów z Pińczowa. Wysłał je brat rabina Max. Niemieckie Kreiskommando powiatu pińczowskiego nie wiedziało co robić w tej sytuacji.  Niemcy pozostawili go na razie, wraz z rodziną przy życiu. Ponieważ jednakże wysiedlenia trwały; jakiś czas potem dołączono rabina wraz z rodziną do wysiedlanych. W Jędrzejowie starosta jędrzejowski poinformowany o papierach zagranicznych, jakie posiada rodzina Rappaportów, telefonicznie porozumiał  się z odpowiednim urzędem na Gestapo w Krakowie, także z kancelarią generalnego gubernatora Hansa Franka. Ostatecznie  żandarmeria niemiecka rabina wraz z jego rodziną zaprowadziła do żydowskiego getta w Jędrzejowie, na razie nie został wysłany do obozu. Według krewnego rabina Menachema Horowicza, rabin ostatecznie zginął rozstrzelany wraz z rodziną trzy miesiące przed wyzwoleniem w  niemieckim obozie zagłady.


Menachem Horowicz w swej relacji myli się w wielu miejscach, popełniając wiele zasadniczych błędów co jest zrozumiałe ze względu na czas i charakter wydarzeń.
Według Mariana Wilczyńskiego rabin ostatecznie wyjechał do Szwajcarii. Po wyzwoleniu korespondował z Marianem Wilczyńskim, przysyłał mu paczki z Francji, potem z Argentyny.
Zetknąłem się potem także i ja z osobą która twierdziła, że rabin trafił do obozu koncentracyjnego i tam zginął, iż tak przeczytał w jakimś specjalistycznym opracowaniu. Jeśli zostało tak gdzieś napisane, jest to albo jakaś okupacyjna tajemnica, albo błąd historyka. Marian Wilczyński dawał mi do czytania listy rabina, które  jeszcze przychodziły wiele lat po wojnie. Widziałem je i czytałem.


Rabin Rappaport należał do partii Agudas Izrael, był właścicielem drukarni, gdzie w latach 1921 -29 wychodziła gazeta Głos Pińczowski.


Rabin Rappaport Szabse, którego dobrze znałem,  syn Abrama i Tuby z Rappaportów był ostatnim rabinem, który odprawiał modły w pińczowskiej bożnicy i odmawiał Kadisz pińczowskim Żydom. Rabin posiadał bardzo cenną kolekcje judaików składająca się z pinkasów, modlitewników, wielu cennych i starych dokumentów gminy żydowskiej z przynależnymi najważniejszym ozdobami, wykonami najczęściej ze srebra wysadzanymi drogimi kamieniami, jak Keter Tora, rimonim i.t.p. Swoje zbiory ukrył. Nikt nigdy ich nie odnalazł.  Skarb rabina czeka do dziś na swego odkrywcę. Torę, którą rabin zamurował w ścianie synagogi odkryto. Jednakże w 2002 roku została skradziona z Muzeum Regionalnego w Pińczowie.


Dzieje Żydów pińczowskich  zakończyły się w październiku 1942 roku dokładnie w dniu żydowskiego święta  – Simchat Tora -.  W tym dniu kończy się roczny cykl czytania Pięcioksięgu Mojżeszowego (Tora) w synagodze.  Następuje zamknięcie  czasu.


Wczesnym rankiem tego dnia, Lejba, grabarz pińczowski nie obchodził domostw żydowskich, tak jak  czynił to jego dziad, pradziad i prapradziad   i nie uderzał trzykrotnie w okiennice: „ …budząc do służby bożej, do pójścia na modlitwę.”  Wszyscy Żydzi w Pińczowie czekali na  stukanie Lejby grabarza, ponieważ jeśli nie zapukał znaczyło to, że w mieście ktoś umarł. Wtedy smutek ogarniał żydowskie domy.


 Pukanie nie było już potrzebne, w Pińczowie umarli w tym dniu wszyscy Żydzi, smutek był wszechobecny, Tora  została zamurowana w ścianie synagogi, a nad miastem unosiła się groza.


Jeden z pińczowskich Żydów wspomina: „Teraz choć jestem daleko, wiem, że poranne stukanie grabarza w okiennice  na zawsze umilkło w Pińczowie, ponieważ wszyscy Żydzi zostali wymordowani i nie ma już kogo budzić na modlitwę.”


Nigdy też w Pińczowie nie rozlegnie się w piątek głos nawołujący do przygotowań szabatowych. Do końca swych dni zwykł był to czynić Naftal – Parch, który wołał w piątkowe wieczory: „ Żydzi zamykajcie sklepy, święty szabat nadchodzi…Trzeba zapalać swiece!”  I wtedy, jak wspominają ocalali: „…do mieszkań przychodził szabasowy spokój, dostojność, święto i radość na całą dobę.”


Żydzi zostali pognani na śmierć unosząc w sercach tylko wspomnienia, jeden z nich tak to opisał: „Wciąż przypomina mi się wspaniałe piękno przyrody naszego miasteczka i to jak my-młodzi- dziewczęta i chłopcy w szabat po południu chodzimy po górach, zachłystując się pięknem, świeżym powietrzem i drżąc w porywach naszych pierwszych miłości.”


  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Masz pytania? Napisz do nas:
redakcja@pinczow.com